pielęgnacja

Test - 4 psikane odżywki do włosów

15:01 Unknown 23 Comments




Każda posiadaczka długich włosów, szczególnie blond wie jak to jest męczyć się z ich rozczesaniem po każdym myciu. Ja również mam ten problem, tym bardziej że moje rozjaśniane na końcach włosy są bardziej zniszczone, suche i plątają się niemiłosiernie. Oto test 4 odżywek bez spłukiwania, których używałam, aby poradzić sobie z moimi niesfornymi kosmkami.



Na pierwszy ogień idzie moja ulubienica - używam już od 7 lat (!!!!). Jest to ekspresowa odżywka Gliss Kur (na zdjęciu niebieska). Akurat teraz mam niebieską, ponieważ lubię jej zapach, jednak tak naprawdę za każdym razem kupuję inną.  Jest 7 rodzajów, więc można wybierać. Działanie wszystkich jest takie samo - rozczesanie po nich włosów jest banalnie proste! Nie kieruję się tutaj ich skutecznością jeśli chodzi o np. ochronę koloru, odżywianie włosów itp. Od tego mam inne produkty. Jedyne co mnie tu interesuje to piękny zapach oraz ułatwianie rozczesywania. Nie obciążają włosów. Nadają im piękny zapach. Łatwo się rozpylają, produkt nie zacina się, ma fajne zamknięcie dzięki czemu można ją przewozić bez obaw, że coś się Nam wyleje w bagażu. Wydajne. Nadaje włosom piękny blask, włosy są miękkie i gładkie. Zawiera sylikony ale w tym przypadku mi to akurat nie przeszkadza.
Koszt: około 14 zł (w promocji można kupić za 8-9 zł)/ 200 ml

Drugą odżywką z serii Gliss Kur którą również bardzo lubię jest Magiczne serum w sprayu Oil Nutritive. Jak używamy? Spryskujemy osuszone ręcznikiem włosy i rozczesujemy. Producent obiecuje, że zawiera 7 regenerujących olejków oraz płynną keratynę. Ma zapobiegać rozdwajaniu się końcówek, a przy tym być bardzo lekka. Cóż... jest lekka, natomiast na pewno nie tak lekka, jak odżywka opisana wyżej. Trochę bardziej obciąża włosy (moje jest bardzo ciężko obciążyć więc dla mnie to właściwie bez różnicy). Ma być intensywniejsza w działaniu od zwykłego Gliss Kura w sprayu. Jest bardzo fajna, jednak moim zdaniem nie nadaje się do stosowania codziennie, ponieważ za bardzo obciąży włosy. Widać po nałożeniu, że tu formuła jest bardziej bogata, włosy pięknie błyszczą (szczególnie te rozjaśniane), ułatwia rozczesywanie (jednak moim zdaniem nie tak dobrze jak zwykła odżywka w spray z Gliss Kur. Podsumowując - polecam zastosować ją na przemian z tą wyżej dla uzyskania lepszego efektu pielęgnacji :) Ja używam jej mniej więcej raz w tygodniu, podczas gdy jej poprzedniczki jestem w stanie używać codziennie :) Słabiej tu też z wydajnością, ponieważ serum jest gęstsze co automatycznie sprawia, że zużywa się szybciej. Nie ma jednak problemu z jego rozpyleniem, wszystko działa jak należy. Minus to fakt, że ciężko się ją przewozi, gdyż nie ma takiego zamknięcia jak zwykły spray gliss kur tylko małą, plastikową zatyczkę, która niestety szybko się psuje, co utrudnia zabranie jej w podróż.
Koszt: około 15 zł / 200 ml




Teraz czas na spray z Farmony Radical - mgiełka wzmacniająca. Zapach już nie tak piękny jak w przypadku Gliss Kura, za to dużo przyjemniejszy skład. O dziwo - rozczesywanie jest znacznie ułatwione. Powiedziałabym nawet, ze lepsze niż przy Gliss Kurach. Na tym jednak kończą się zalety. Nie zauważyłam jakiegoś szczególnego wzmocnienia włosów (co obiecuje producent już w samej nazwie). Nie są też lśniące - a szkoda. Jak już wspominałam rozczesywanie włosów po jej użyciu jest jak marzenie, włosy są też bardzo gładkie i mięciutkie w dotyku. Nie ma jednak blasku :( Dostępna w Rossmanach.
Koszt: 8-9 zł/ 200 ml


Ostatnia do konkursu staje odżywka Garnier Fructis. Wg producenta wzmacnia wewnętrzną strukturę włosa,wygładza włosy od nasady aż po same końce i chroni je przed wilgocią. Włosy są 3 razy gładsze, niesforne loczki poskromione, nawet przy dużej wilgotności powietrza.  Nie mogę ocenić jej działania na loczki, ponieważ takowych nie posiadam. Mogę natomiast z całą pewnością stwierdzić, że włosy są odżywione, gładkie i lśniące. Super się rozczesują. Tutaj ewidentnie widać wzmocnienie włosów - są w wyraźnie lepszej kondycji przy regularnym stosowaniu. Nie obciąża włosów - jest super lekka. Zapach - zabójczy. Ma jednak dwa minusy - słaba wydajność oraz cena. Ja myję włosy praktycznie codziennie dlatego nie jest to dla mnie zbyt opłacalna inwestycja. Otrzymujemy tu tylko 150 ml produktu za cenę około 17-18 zł. Jeśli ktoś jednak nie myje włosów codziennie to uważam, że to całkiem dobra opcja.

Podsumowując- gdyby Garnier był tańszy/ w większej pojemności na pewno to jej bym używała na co dzień. Ze względu jednak na powyższe wady wybieram zdecydowanie Gliss Kur :) Starcza mi on na około miesiąc stosowania (w przeciwieństwie do Garniera którego zużyłam w zaledwie 2 tygodnie!).

Macie jakiś swoich ulubieńców w tej kategorii? Dajcie znać - chętnie wypróbuję wszystko co się u Wad sprawdza i dobrze Wam służy!

Przypominam o konkursie który ma miejsce na blogu do niedzieli! Baner konkursu jest po prawej stronie :)

23 komentarze: