makijaż

Róż Bobbi Brown i rozświetlacz Revlon - recenzja

13:32 Unknown 38 Comments

Róż i rozświetlacz to nieodzowne elementy mojego codziennego makijażu. Moja kolekcja tej kategorii kosmetyków przyprawia o zawrót głowy więc oszczędzę Wam tego widoku, ale przedstawię Wam moich dwóch ulubieńców. Zapraszam!


Na pierwszy ogień - róż w kremie Bobbi Brown

Nienawidzę róży w kremie. Ich nakładanie doprowadza mnie do szału, wiecznie robię sobie jakieś smugi, policzki a la lalka barbie, plamy. No totalny dramat. Kupiłam kiedyś róż z MACa w kremie i rzuciłam go w kąt po kilku użyciach, ponieważ naprawdę nie dało się nim umalować (tzn. pewnie się dało tylko ja jestem na tyle nieudolna, że nie potrafię). Jednak do rzeczy... Zakupując zestaw kilku małych pojemności produktów z Bobbi Brown, trafił mi się m.in. róż w kolorze Pale Pink. Oczywiście w kremie. Nie byłam z tego zbytnio zadowolona i przez jakieś dwa tygodnie w ogóle go nie dotknęłam, gdyż z góry założyłam, że to nie dla mnie. Jednak pewnego dnia postanowiłam go spróbować. Pierwsza próba to oczywiście totalna klapa. Wyglądałam jak ruska baba (nie obrażając rosyjskich kobiet). Pozbierałam się jednak szybko i spróbowałam jeszcze raz. Powiedziałam sobie - dobra, tym razem mniejsza ilość. Efekt mnie powalił. Róż wygląda pięknie, o ile nałożony jest w rozsądnej ilości - ja nakładam palcem po dwóch obrotach po kółeczku różu. Różnica pomiędzy Bobbi a MACiem jest taka, że Bobbi rozsmarowuje się w magiczny sposób. Gdy nałożycie go na policzek pod palcami ma idealną, pudrową konsystencję. Nie sposób rozsmarować go nie równo lub zrobić sobie plamy (naprawdę!), ponieważ nie zasycha zbyt szybko. Efekt jaki daje na naszej skórze to odrobinę mokro wyglądający, świeży make up - wprost idealny na lato. Róż utrzymuje się na skórze caluteńki dzień, aż do zmycia makijażu. Nie powoduje powstawania zaskórników ani wyprysków. Nie spływa z buzi nawet w ciepły dzień. Zaznaczę tutaj jednak, że na policzkach mam cerę suchą. Dla mnie to idealne rozwiązanie, gdyż dzięki temu moja skóra cały dzień wygląda świeżo i promiennie, bez żadnych poprawek w ciągu dnia. Nie czuję uczucia ściągnięcia nawet po 16 godzinach noszenia makijażu! Dodam, że róż wygląda na policzkach pięknie nawet po popołudniowej drzemce. Kosmetyk ten trafił na listę ulubieńców maja, o których mogliście przeczytać tutaj, więc niech to świadczy o tym jak bardzo jestem z niego zadowolona (w przeciwieństwie do tuszu z tej marki, którego nie znoszę). Inna możliwość użycia tego produktu to nałożenie go na usta. I za to kocham ten kosmetyk. Nie muszę zastanawiać się nad wyborem odpowiedniego odcienia szminki, który będzie pasował do koloru moich policzków, gdyż używając jednego produktu na usta i policzki dostaję idealne "zgranie" makijażu. Minus jeśli chodzi o usta jest taki, że produkt na nich nie zasycha w związku z tym trzeba na niego uważać, bo może się rozmazać. 
Cena - 120 zł za pełnowymiarowy produkt. 



Rozświetlacz Revlon

Ta marka wypuściła jakiś czas temu dwa róże z drobinkami, które dla mnie jednak lepiej służą jako rozświetlacze, gdyż mają wiele drobinek. Kosmetyk bardzo pyli, nie jest zbyt wydajny, dużo nakłada się go na pędzel, więc radzę robić to oszczędnie. Dlaczego tak go lubię? Ponieważ jest idealny do rozświetlania kości policzkowych. Daje naprawdę piękny efekt! Zaznaczam jednak, że ja lubię efekt rozświetlenia. Co prawda nie do końca widzi mi się wyglądanie jak choinka, ale nie lubię matowych policzków. Dla osób, którym podoba się taki efekt, ten kosmetyk będzie idealny. Dla mnie dużym plusem jest też fakt, że paski są bardzo zróżnicowane kolorystycznie. Pierwszy kolor jest biały, więc można nim rozświetlić praktycznie wszystko - od wewnętrznego kącika oka po łuk kupidyna i policzki. Drugi to jasny, cukierkowy róż - piękny do stworzenia naturalnego, codziennego, dziewczęcego looku. Reszta kolorów wpada w ciepłe brązy co sprawia, że nada się Nam idealnie do użycia go z bronzerem i ja właśnie w tej opcji najbardziej lubię używać tych 3 pozostałych pasków. 
To co jednak zastanawia mnie przy tym produkcie to... cena. 60 zł za taki kosmetyk to naprawdę dużo za dużo w mojej opinii. Ja kupiłam je na promocji w Rossmannie -50% i w tej opcji bardzo się opłacały. Nigdy nie dałabym za ten kosmetyk pełnej ceny, ponieważ prawda jest taka, że dużo bardziej wydajny i łatwiejszy w użyciu produkt zakupimy w MACu, a różnica cenowa nie jest aż tak duża (nie wspominając już o kosmetykach MUR czy The Balm).

Zdjęcia makijażu wykonanego tymi kosmetykami możecie zobaczyć TUTAJ



Używałyście tych kosmetyków? Jesteście z nich zadowolone?

Już teraz możecie śledzić mnie na Instagramie :) (lewy górny róg bloga!)

38 komentarze: