makijaż

Paleta Too Faced Chocolate Bon Bons

11:08 Unknown 15 Comments

Recenzja i swatche



Która z Nas nie lubi pięknych opakowań od Too Faced czy Benefit? Ta paletka pod tym względem nie różni się od pozostałych czekolad. Już samo jej otwieranie powoduje przypływ pozytywnych emocji, gdyż trafia w Nasz najczulszy zmysł - węch. I nie jest to byle jaki zapach moje Drogie. To zapach produktu, który wszystkie uwielbiamy czyli czekolady! Opakowanie jest zdecydowanie na +. Metalowa kasetka zamykana jest na magnes, co uchroni nasze paznokcie przed złamaniem czy zdarciem lakieru podczas jej otwierania. Jeśli obawiacie się, że takie rozwiązanie może spowodować jej otworzenie się podczas przewożenia, to muszę przyznać, że ja podróżowałam z nią już kilka razy, włożoną między ubrania i nic jej się nie stało. Paletka zawiera lusterko, a w opakowaniu dołączone są 3 propozycje makijaży - bardo przydatne dla początkujących!


W środku otrzymujemy 14 cieni w kształcie serduszek i 2 prostokąty (co jest bardzo praktycznym rozwiązaniem, gdyż odcienie najjaśniejsze zużywają się najszybciej). Kolory bardzo uniwersalne, można nimi wykonać zarówno dzienny jak i wieczorowy makijaż. Ponadto każdy kolor oczu będzie mógł używać wszystkich załączonych cieni, gdyż są to głównie odcienie brązów, beży i róży, które pasują każdemu. Przyznam, że to właśnie przekonało mnie do jej zakupu. Wcześniej nie nabyłam paletek Too Faced, ponieważ ich kolorystyka nie do końca trafiała w moje gusta- w jednej był niebieski cień, którego z pewnością nie użyłabym ani razu, a w drugiej zbyt dużo odcieni złotych i miedzianych, w których wyglądam tragicznie. 



Cienie są super łatwe w nakładaniu - nawet laik poradzi sobie ze zrobieniem nimi cudownego makijażu. Dlaczego? Dlatego, ze ich blendowanie to BAJKA. Dosłownie. Mam kilka paletek innych firm typu Urban Decay, Sleek, Estee Lauder, ale z żadną nie pracuje mi się tak łatwo. Dlatego właśnie to Bon Bons wybieram do codziennego, porannego makijażu, kiedy jak wiadomo, czasu jest mało, a niezawodność produktu w cenie,. No właśnie - dlaczego niezawodność? Po pierwsze, cienie nie osypują się podczas nakładania, więc nie muszę martwić się o ewentualne ścieranie połowy zrobionego już makijażu (choć wiem, że niektóre dziewczyny na wizażu skarżyły się, że tak, ale ja nakładam je zawsze na bazę, więc może to jest różnica). Po drugie wszystkie kolory świetnie utrzymują się w ciągu dnia. Nic się nie rozmazuje, nie osypuje, kolory nie zlewają się w papkę jednego koloru. Po 8 h wyglądają nadal tak jak je nałożyłyśmy. Dodatkowy + dla firmy za to, że te cienie naprawdę nie uczulają. Dla porównanie powiem Wam, że zwykle nie maluję dolnej powieki - z założenia nigdy. Powód jest prosty - moje oczy łzawią przy wszystkich cieniach nałożonych w tych okolicach co po kilku minutach doprowadza do tego, że ani z cieni, ani z korektora, ani z niewodoodpornego tuszu nic nie zostaje. Te cienie pod tym względem są niesamowite! Bez problemu mogę pomalować nimi dolną powiekę i oczy w ogóle nie łzawią!



Co do samej kolorystyki. 
Znajdziemy tam dwa bardzo jasne odcienie - Satin Sheets (który jest naprawdę satynowym kolorem, lekko opalizującym na róż/złoto) oraz Divinity (kremowy, ma malutkie drobinki, których na oku nie widać, a dają efekt rozświetlenia).
Następnie paleta róży czyli Sprinkles (jaśniutki róż, idealny do makijażu glow/baby face), Cotton Candy ( średni odcień ciepłego różu) oraz Totally Fetch ( ostry róż wpadający w fuksję, moim zdaniem bardzo fajny na dolną powiekę do podkreślenia brązowego makijażu).
Brązy są reprezentowane przez Cashew Cheew ( ciepły, delikatny beż, idealny do modelowania oka w załamaniu), Pecan Praline (chłodny odcień jasnego brązu wpadającego w szarość, do podkreślenia załamania w chłodnym makijażu), Almond Truffle (średni brąz, taki, który powinien znaleźć się w każdej uniwersalnej paletce, idealny do dziennego makijażu), Molasses Chip (brąz opalizujący na złoto, ale muszę przyznać, że jest to piękny złoty kolor, który pasuje do każdego koloru oczu), Mocha (średni matowy brąz, dość ciepły), Bordeaux ( ciepły, ciemny brąz, fajny do wymodelowania zewnętrznego kącika i podkreślenia dolnej powieki), Malted (mój ulubiony kolor, ciemny czekoladowy brąz z delikatnymi opalizującymi na złoto drobinkami, które są jednak na tyle rzadkie, że nienachalne a pięknie wydobywają brązowy makijaż oka) oraz najciemniejszy Dark Truffle ( bardzo ciemny brąz z drobinkami).
Ponadto w paletce znajdziemy jeszcze Cafe au Lait (bardzo jasny srebrny, wpadający w beż, do wewnętrznego kącika, bardzo błyszczący), Earl Grey ( pięknie wydobywa zielony kolor oczu, gdyż jest to zieleń właśnie ale wpadając w czerń na oku, bardzo udany odcień) oraz Black Currant (jak sama nazwa wskazuje jest to kolor oberżyny, z drobinkami, na oku wypada rewelacyjnie).

Od lewej: Divinity, Satin Sheets, Sprinkles

Od lewej: Cafe Au Lait, Cotton Candy, Totally Fetch, Black Currant

Od lewej: Molasses Chip, Bordeaux, Malted, Dark Truffle

Od lewej: Almond Truffle, Cashew Chew, Pecan Praline, Mocha

I na koniec: Earl Grey

Paletka Too Faced Chocolate Bon Bons, o której wydawało by się, że jest tylko tanim chwytem reklamowym okazała się prawdziwą rewelacją. W dodatku tańszą niż Naked od Urban Decay, a muszę przyznać, że jakościowo dużo lepszą. 

 Pozdrawiam!

15 komentarze:

izotretynoina

Demakijaż, oczyszczanie, kremy, toniki podczas kuracji Izotretynoina (Izotek, Aknenormin)

17:51 Unknown 53 Comments

Często pytacie mnie w mailach lub w komentarzach jaką pielęgnację najlepiej stosować w trakcie leczenia izotretynoiną. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że nasza skóra w trakcie kuracji bardzo się zmienia i na różnych jej etapach ma inne potrzeby. Postanowiłam więc podzielić pielęgnację na etapy kuracji, ponieważ uważam, że w ten sposób łatwiej każdemu z Was będzie znaleźć to czego szuka.


Etap 1 - Miesiąc 0 - 3

Jest to czas, w którym nasza skóra zaczyna intensywnie się oczyszczać, pojawia się coraz więcej wyprysków, cera staje się zaczerwieniona, wrażliwa, podrażniona. Zwróćmy więc uwagę, aby zmywać makijaż produktami delikatnymi, przeznaczonymi do skóry wrażliwej, suchej, skłonnej do podrażnień. Jednocześnie pamiętajmy, że makijaż musi być usunięty bardzo dokładnie. Lepiej, żeby były to żele do mycia twarzy niż płyny micelarne, ponieważ pocieranie buzi wacikiem może pogarszać stan skóry. Jeśli chcecie stosować tonik, to polecam taki, który rozpyla się jak mgiełkę - schłodzi i delikatnie ukoi podrażnioną skórę.Nie pocieramy buzi ręcznikiem! Najlepiej w tym okresie przyciskać delikatnie do twarzy jednorazowy ręcznik/papier toaletowy. W ten sposób nie rozsiewamy bakterii i dbamy o czystość naszej buzi, która podczas kuracji jest hiperwrażliwa. Następnie nakładamy krem - nie wcieramy, tylko lekko rozsmarowujemy. Dobrze, aby był to krem przede wszystkim nawilżający, kojący podrażnienia, regenerujący i bogaty - w końcu przez noc nasza skóra ma się zregenerować. Rano lepiej przemyć buzię delikatnie samą wodą. Potem rozpylamy mgiełkę i nakładamy delikatny krem na dzień do skóry suchej. Następnie makijaż.

Przykładowa pielęgnacja
Demakijaż - żel Be beauty bez drobinek / Cetaphil / żel do mycia twarzy Bioderma do skóry wrażliwej
Tonik - Tołpa białe kwiaty/ Evree tonik różany 
Krem - Mediderm /  Avene Cold Cream / Sylveco (na dzień lekki, na noc w słoiczku) / pod oczy Sylveco (stosuję go do dziś, prawdziwa rewelacja, gdyż ja podczas kuracji miałam bardzo suche powieki) / Ziaja AZS



Etap 2 - Miesiąc 4-6

Zwykle w tym okresie wypryski są sporadyczne. To co nas niepokoi to zaczerwienione blizny, przebarwienia, bardzo sucha skóra, która często się łuszczy oraz jest skłonna do alergii. Rytuał mycia buzi powinien pozostać bez zmian. To co natomiast powinniśmy zmienić to krem. Powinien być przede wszystkim regenerujący. Na niektórych kremach napisane jest, że są przeznaczone do stosowania podczas kuracji dermatologicznych i na te warto postawić. Nie używamy żadnych mechanicznych peelingów, kremów rozjaśniających przebarwienia (działają one tylko na przebarwienia wynikające z hiperpigmentacji a nie trądzikowe), maści z witaminą C, kwasami, olejkiem z drzewa herbacianego. Dlaczego? Nasza skóra, choć wygląda lepiej bo już bez ropnych zmian nadal jest bardzo wrażliwa. Te kosmetyki siłą rzeczy podrażniają skórę, a nie robią nic lepiej niż izotretynoina. Pamiętajcie, że to jest Wasz główny lek złuszczający i regenerujący naskórek. Gwarantuję, że w zupełności Wam to wystarczy i przebarwienia szybko znikną a blizny spłycą się i zbledną. 

Przykładowa pielęgnacja
Krem Uriage Restructurant/ Tołpa Czarna Róża / Korres Wild Rose / Sylveco


Etap 3 - Miesiąc 6-9

Przebarwienia w tym okresie powinny już solidnie zblednąć, blizny być płytsze, pryszcze nie występować. Pod koniec leczenia często też zmniejszana jest stopniowo dawka leku więc nasza skóra może nie być już aż tak sucha i podrażniona. Możemy zacząć stosować lżejsze kremy na dzień. Powinnyśmy już też móc zmywać podkład płynem micelarnym bez obaw, że razem z fluidem odejdzie też skóra (pół żartem, pół serio). Po zaprzestaniu leczenia jeszcze przez pół roku nie powinno się chodzić na zabiegi kwasami, peelingi mechaniczne, mikrodermabrazję, laser frakcyjny. Po upłynięciu 6 miesięcy od kuracji możemy sobie takie zabiegi wykonywać w celu rozjaśnienia pozostałych przebarwień oraz wyeliminowania ewentualnych blizn.

Przykładowa pielęgnacja
Demakijaż - płyn micelarny Bioderma sensibio / płyn micelarny Garnier do skóry wrażliwej
Tonik - Tonik Sylveco / Tonik i płyn micelarny w jednym Yves Rocher Hydra Vegetal
Krem na dzień - Uriage Restructurant (można go stosować na dzień i na noc)/ Clinique moisture surge intense / Iwostin Purritin Rehydrin/ Pharmaceris R Lipo - Rosalgin
Krem na noc zostawcie taki jak wyżej, silnie regenerujący






Pozdrawiam, Ola

53 komentarze:

pielęgnacja,

Roztwór koloidalny srebra, kolargol - czy działa na trądzik?

15:21 Unknown 8 Comments

Wiele z osób czytających tego bloga zmaga się problemem trądziku. W aptekach nagminnie sprzedawany jest (bardzo tani z resztą) roztwór koloidalny srebra (kolargol), który ma być rzekomym lekarstwem na wiele dolegliwości, między innymi trądzik. Pytanie jednak - czy to w ogóle ma prawo działać?
Czym właściwie jest kolargol?

Kolargol (roztwór koloidalny srebra) to surowiec farmaceutyczny do produkcji licznych leków, głównie dermatologicznych i okulistycznych, w skład którego wchodzi srebro, białko i żelatyna. Nie da się go jednak kupić w aptece! To co faktycznie w niej kupujemy pod tą samą nazwą jako suplement to odrobina kolargolu rozpuszczona w ogromnej ilości wody.

Co niby leczy srebro koloidalne?

Odpowiedź na to pytanie powinna brzmieć - wszystko. A jak podaje strona
 trądzik, AIDS, alergie, zapalenie wyrostka robaczkowego, zapalenie stawów, grzybica, zapalenie pęcherza moczowego, pasożyty krwi, zakażenie krwi, czyraki , oparzenia, rak Candida, cholera, zapalenie jelita grubego, zapalenie spojówek, zapalenie pęcherza moczowego, zapalenie skóry, cukrzyca, czerwonki, egzema, zapalenie błony śluzowej żołądka, rzeżączka, katar sienny, liszajec, niestrawność, zapalenie rogówki, trąd, białaczka, toczeń, zapalenia naczyń chłonnych, borelioza, malaria, zapalenie opon mózgowych, infekcje pasożytnicze: wirusowe, bakteryjne zapalenie płuc i grzybicze, zapalenie opłucnej, prostaty, świąd odbytu, łuszczyca, nieżyt nosa, reumatyzm, grzybice, szkarlatynę, łojotok, posocznica, półpasiec, raka skóry, gronkowce i paciorkowce, grypę żołądkową, kiłę, gruźlice, zapalenie migdałków, przewlekłe pęcherzykowe zapalenie rogówki, brodawki, drożdże, wrzody żołądka, wirusy zwierzęce i inne zastosowania weterynaryjne, grzybicze i wirusowe choroby roślin.


Jak działa srebro koloidalne?

Prawdziwe srebro koloidalne ma działania grzybo-, bakterio- i wirusobójcze (przynajmniej in vitro udowodnione). Czytając jednak liczne strony internetowe spotkałam się z takimi "naukowymi" doniesieniami na jego temat, że nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Większość dostępnych w sieci artykułów pisana jest przez osoby nie mające ewidentnie żadnej wiedzy chemicznej, biologicznej lub medycznej (nawet najmniejszej). Dla przykładu:

  • W przeciwieństwie do antybiotyków farmaceutycznych, które niszczą enzymy wirusów tak samo jak enzymy komórek naszego organizmu, srebro koloidalne pozostawia "nasze" enzymy nienaruszone, ponieważ mają zupełnie inną budowę niż enzymy pierwotnego życia jednokomórkowego. W ten sposób srebro koloidalne jest całkowicie bezpieczne dla ludzi, gadów, roślin i wszystkich wielokomórkowych organizmów.  Źródło  Po pierwsze antybiotyki również nie działają na "nasze" enzymy, gdyż przeważnie stosowane antybiotyki albo hamują syntezę ściany komórkowej (której komórki zwierzęce nie posiadają) albo działają hamująco na enzymy (ale wyłącznie bakteryjne). Po drugie jeśli srebro jest całkowicie bezpieczne dla wszystkich wielokomórkowych organizmów to niestety dla grzybów też to samo przez się wyklucza jego działanie grzybobójcze  (btw. na tej samej stronie wyświetla się również reklama "cudownego preparatu" o zawartości śrebra - 50 ppm :D)
  •  W numerze British Medical Journal z 15 grudnia 1917 r. J. Mark Howell pisze, iż stwierdzono, że koloidalne srebro jest pomocne w przywracaniu czynności trąbek Eustachiusza oraz w zmniejszaniu kataru nosowo – gardłowego. Źródło - serio? powoływanie się na rzeczy z 1915 roku to już lekka przesada tym bardziej, że pierwszy antybiotyk - penicylina - została wykryta w 1938 roku... 
  •  Mechanizm, który pozwala na pozbycie się wirusów i bakterii, jest skuteczny także podczas leczenia nowotworów. Guzy nowotworowe powstają wtedy, gdy rozregulowuje się proces powstawania nowych tkanek, a srebro potrafi zahamować ten stan. Źródło - ciekawe, naprawdę nie wiem jak srebro miałoby sprawić że "ureguluje" się proces tworzenia komórek, może autor mi wyjaśni?


Nie chcę tutaj rozpoczynać dyskusji na temat jego skuteczności w ogóle (choć moim zdaniem, po przeczytaniu licznych artykułów naukowych skuteczność jest właściwie żadna). Skupmy się na trądziku - srebro koloidalne stosowane do przemywania twarzy ma leczyć naszą skórę. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy - srebro koloidalne, które wykazywało jakiekolwiek, choćby najmniejsze pozytywne działanie zdrowotne musi być stosowane w odpowiednim stężeniu (przynajmniej 70%). W suplementach sprzedawanych w aptekach stężenie to podawane jest w PPM (a 1 ppm to 0.0001 %). Sami więc możecie ocenić czy "leczenie" tym środkiem odniesie skutek (chyba tylko placebo...). 

Najgorsze jest to, że niektóre firmy "mamią" ludzi w desperacji, chorych na poważne schorzenia, tymi śmiesznymi informacjami... Nie dajcie się nabrać!



8 komentarze: