ulubieńcy

Ulubieńcy maja

13:02 Unknown 37 Comments

Koniec miesiąca - czas na post o ulubieńcach. Co skradło moje serce w tym miesiącu? Zapraszam!


Gumki Invisibobble - nie ciągną za włosy, idealne przy noszeniu maski na włosach przez pół godziny, do olejowania włosów, do spania. 



Nieustannie uwielbiam moje produkty z Kiko Milano, o których pisałam tutaj, a wiosenny makijaż nimi zrobiony pokazywałam Wam tutaj. Eyeliner jest idealny na ciepłe dni! Trwały, piękny kolor, który wytrzyma od rana do wieczora. Natomiast nawilżający podkład dopasowujący się do koloru skóry jest idealny na lato - to prawdziwy "universal fit".



Róż Bobbi Brown w kremie - idealny do letniego świeżego makijażu. Nakładam go palcami w minutę, cera wygląda promiennie, trzyma się cały dzień, nie podrażnia, nie uczula. Nie byłam do niego na początku przekonana, ale teraz jest moim ulubieńcem.


Perfumy Marc Jacobs Daisy - jak widzicie zużycie mam już spore. Nie dość, że butelka pięknie zdobi łazienkę, to jeszcze ten wiosenny, świeży, kwiatowy zapach trzyma się cały dzień i noc. Gdy myję włosy rano następnego dni,a ciągle go czuję.


Moje małe odkrycia pielęgnacyjne
Krem pod oczy Ziaja kuracja lipidowa - idealny na noc, nie jest ciężki, świetnie odżywia i sprawia, że wreszcie rano powieki mnie nie swędzą! 

Krem na dzień Uriage Hyseac Restructurant - jeśli któraś z Was ma suchą cerę po dermatologicznym leczeniu przeciwtrądzikowym to ten krem będzie idealny. Nawilża, ale nie pozostawia lepkiej warstwy, błyskawicznie się wchłania (po 2 minutach można nakładać podkład), jest lekki, nie przetłuszcza skóry, nie powoduje powstawania wyprysków. Moim zdaniem na lato idealny! Dodatkowo odbudowuje naskórek dzięki czemu nadaje się dla skóry podrażnionej, z bliznami i przebarwieniami potrądzikowymi - Wasza skóra Wam za tą inwestycję podziękuje!

Płyn do demakijażu Mixa - na pewno wiele o nim słyszałyście. Jako jedyny z tych dwufazowych nie powoduje u mnie alergii, zmywa każdy, nawet wodoodporny makijaż! Śmiesznie tani, bardzo wydajny. Brawo Mixa!


Olejek regenerujący do twarzy Evree - niektóre osoby straszyły mnie, że po początkowej fali zachwytu nad nim, moje ochy i achy mogą opaść. Nic takiego się nie stało. Nadal jest to strzał w 10. Zużycie po dwóch miesiącach codziennego stosowania takie jak widzicie, więc musicie przyznać, że jest bardzo wydajny. Moja skóra jest zregenerowana, przebarwienia bledną, blizny znikają, a cera wygląda zdrowo, promiennie i pięknie każdego ranka. Zero zapychania, zaskórników czy podrażnień. Pełna recenzja dostępna tutaj.


To już wszystko co przygotowałam dla Was na ten weekend. Znacie, lubicie te produkty?


37 komentarze:

składniki kosmetyków

Szkodliwe składniki kosmetyków: PEGi

16:09 Unknown 22 Comments

Codzienna kobieca rutyna? Prysznic - żel do mycia ciała, żel/pianka do twarzy, szampon do włosów, odżywka. Pielęgnacja - tonik, krem do twarzy, balsam do ciała. Makijaż - baza, podkład, puder, kredka, tusz, róż. Demakijaż - płyn micelarny, żel, tonik. To skrócona lista kosmetyków używanych przez kobiety na całym świecie każdego dnia! A czy wiecie jakie niebezpieczeństwa czają się na Nas w kosmetykach? 





Każda z Nas słyszała kiedyś o tym, że silikony to samo zło, tak samo jak PEGi czy EDTA. 
W cyklu postów poświęconych szkodliwym składnikom w kosmetykach wyjaśnimy co to "zło" właściwie oznacza. Zacznijmy od PEGów, ponieważ są... wszechobecne! (w mojej kosmetyczce prawie wszystkie produkty zawierają PEGi, co mam zamiar w niedługim czasie zmienić!)

PEGi - emulgator, stosowany w kosmetykach po to, aby połączyć tłuszcz i wodę w jednolitą masę oraz w celu zapewnienia produktom właściwości myjących. Do produkcji PEGów wykorzystywany jest bardzo trujący gaz Ethylenoksyd. Same PEGi nie są aż tak szkodliwe, jednak w praktyce kosmetyki często zawierają nieprzereagowane cząsteczki etylenoksydu. Do czego to prowadzi? Uwierzcie, że fakt, niszczenia naszej własnej warstwy lipidowej to najłagodniejszy ze skutków ubocznych tej substancji. Doprowadza ona ponadto do uszkadzania struktury genetycznej komórek, jest rakotwórcza, zwiększa przepuszczalność skóry dla innych substancji szkodliwych z kolejnych nakładanych produktów czy zanieczyszczeń z powietrza. Ponadto, z racji tego, że skóra jest bardziej przepuszczalna łatwiej o dostanie się do niej alergenów i środków drażniących powodujących świąd i uszkodzenia naskórka. Najbardziej przeraża jednak fakt, że PEGi z powodzeniem możemy znaleźć w składzie wielu kosmetyków dla dzieci firm takich jak Nivea, Bambino, kremów aptecznych typu Uriage, Avene, LRP oraz marek uznawanych powszechnie za "naturalne" czyli np. The Body Shop i Yves Rocher.
Pod jaką nazwą możemy znaleźć PEGi (oprócz PEG oczywiście)?

- Acrylates/Steareth-20 Methacrylate Copolymer- Aluminium Chlorochydrate - Aluminium Chlorochydrex - Ammonium Laureth Sulfate - Ceteareth - Ceteth-1, -20 - Disodium Laureth Sulfosuccinate - Glycereth-7 - Glycereth-7 Benzoate - Glycereth-5 Lactate - Glycereth-26 Phosphate - Glyceteth-20 Stearate - Glycereth-7 Triacetate - Laureth-2, -3, -4, -7 - Laureth-5 Carboxylic Acid - Laureth-8-Phosphate - Lauryl Methyl Gluceth-10 Hydroxypropyldimonium Chloride - Magnesium Laureth Sulfate = Magnesium Laureth-8 Sulfate - Magnesium Oleth Sulfate - Methyl Gluceth-10 i -20 - Myreth-4 - Myreth-3 Myristate - Oleth-4 - Oleth-3 Phosphate - Poloxamer 124, 184, 188, 407 - Poloxamine,Polysorbate 20, 60, 80 - Sodium Myreth Sulfate,Steareth-2, -21 i inne liczby - Trideceth-12 i inne liczby - Triceteareth-4 Phosphate - Trilaureth-4 Phosphate

Dodam, że producenci naturalnych kosmetyków również używają emulgatorów z tym, że są to substancje pochodzenia naturalnego. Stosują w miejsce PEGów np. estry gliceryny. Dlaczego więc producenci drogeryjnych marek ich nie stosują? Odpowiedź jest prosta - są droższe.



Czy Wasze kosmetyki również zawierają PEGi? Staracie się unikać takich substancji w kosmetykach? Jesteście zainteresowane taką serią postów? 

22 komentarze:

makijaż

Makijaż smokey eye na wieczór

10:24 Unknown 29 Comments

Dziś przychodzę do Was z makijażem wieczorowym, który możecie wykorzystać na specjalną okazję. Jest to zwykłe smokey eyes, które będzie pasować do absolutnie każdego koloru oczu. Dodatkowo ten make up jest banalnie prosty i zrobicie go w 15 minut!


Czego potrzebujecie?
Paletki cieni (lub pojedynnczych) w kolorze czarnym, ciemny brąz, jasny brąz oraz cielisty.
Czarnej kredki.
Czarnego tuszu.








Jak tworzymy?

1. Nakładamy bazę na całą powiekę ruchomą
2. Obrysowujemy oko czarną kredką dookoła oraz na dolnej linii wodnej (jeśli chcecie możecie obrysować też górną linię wodną)
3. W wewnętrznym kąciku nakładacie odrobinę jasnego, świetlistego cienia.
4. Na środku powieki nakładacie brązowy cień w średnio - ciemny, najlepiej matowy.
5. Wzdłuż górnej powieki nakładacie czarny cień skośnym pędzlem i delikatnie rozcieracie ku górze.
6. W zewnętrznym kąciku nakładacie bardzo ciemny brąz i modelujecie kształt oka, blendując czarny cień  brązem oraz z resztą powieki ruchomej. W razie potrzeby dokładacie cienia (pamiętajcie aby nie wyjechać tym cieniem za daleko, ponieważ patrz punkt 7)
7. Granicę ciemnego cienia po zewnętrznej stronie rozcieracie cielistym cieniem bez drobinek - robicie to tak długo aż będzie ona płynna i przydymiona.
8. Na dolnej powiece rozcieracie wcześniej nałożoną czarną kredkę brązowym cieniem (lub jeśli chcecie nadać kolorystycznego akcentu to jakimkolwiek innym kolorem). W moim przypadku jest to brąz z odrobiną złotych drobinek, gdyż ten kolor podbija moją tęczówkę.
9. Ja dodałam jeszcze odrobinę świecącego różowego cienia, dającego efekt mokrego na środek górnej powieki.
10. W razie potrzeby poprawiacie dolną linię wodną.
11. Tuszujemy rzęsy.

Moim skromnym zdaniem do takiego makijażu oka wystarczy tylko odrobina bronzera i rozświetlacza na policzkach oraz szminka lub błyszczyk w odcieniu nude.

Pamiętajcie, że przy makijażu smokey eye obowiązkowo musicie nałożyć pod oczy korektor, powinien on być o ton jaśniejszy od podkładu. Okolica oka powinna być lekko rozświetlona oraz idealnie gładka i jednolita żeby taki makijaż wyglądał efektownie!



Jak Wam się podoba? Często wykonujecie smokey eye czy raczej sprawia Wam to trudność?

29 komentarze:

makijaż,

Nowe produkty = testy! Co sprawdzę w najbliższym czasie?

11:28 Unknown 20 Comments

Ostatnio dowiedziałam się o wielu ciekawych produktach i to z różnych stron. Zarówno od innych blogerek jak i od koleżanek. Kilka rzeczy kupiłam oczywiście też dlatego, że zwyczajnie skusiły mnie na sklepowych półkach. Zapraszam na post o produktach, które będę testować w najbliższym czasie, zarówno tych od dawna chcianych i upragnionych jak i o tych, które przypadkowo wpadły mi w oko.




Na początek może te naprawdę przeze mnie chciane!



Balsam do ust EOS o zapachu sweet mint - blogerki chwalą, koleżanki również, czy ja pochwalę? Zobaczymy!



Pędzel Hakuro H24 do różu/bronzera - zaczęłam już troszkę używać i jestem w fazie zachwytu, zobaczymy co dalej.


Gumki do włosów Ivisibobble - chciałam je mieć tak długo, że nawet gdyby okazały się totalnym szitem to bym je pewnie pochwaliła. Na razie jednak nie aspirują do opinii szitu, ponieważ są idealne do spania, podczas noszenia maski na włosach czy olejowania. Co do wiązania nimi włosów na co dzień, cóż, mam mieszane uczucie, ale jeszcze zobaczymy.


Teraz rzeczy, które był moją zachcianką.



Błyszczyk The Body Shop Lip Gloss - nie słyszałam o nim wcześniej nic. Jest jednak naturalny, zawiera olej z orzechów marula, witaminę E. Dodatkowo ma świetną opinię na KWC. Ja mam wiecznie spierzchnięte usta. Lubię tę firmę, więc czemu by go nie spróbować?



Limitowana paletka cieni Catrice - mam tyle cieni do powiek, że kupowanie kolejnych to przejaw niczego innego jak jawnej głupoty. Szkoda nawet komentować. Mam nadzieję, że okażą się tego warte.




Szampon i odżywka do włosów suchych The Body Shop - tutaj uległam niezwykłej promocji, w której to można było kupić 2 produkty do włosów w cenie jednego. Kosmetyki są naturalne, zawierają oleje. Mam nadzieję, że podziałają na moje wypadające, suche włosy.



Jantar - wcierka do włosów - ma pomóc na ich wypadanie. Zbiera same świetne opinie. Dam znać co i jak, ponieważ widzę, że dużo osób po leczeniu przeciwtrądzikowym ma z włosami spory problem i interesują się tym tematem.



Krem pod oczy Ziaja Kuracja Lipidowa - mój dotychczasowy z Dermedic jest beznadziejny. Tzn. może nie beznadziejny - ja mam bardzo suchą skórę wokół oczu. Na dzień jest super, ponieważ jest leciutki, makijaż pięknie na nim wygląda. Natomiast na noc, potrzebuję czegoś bardziej odżywczego. Jak wiadomo krem na noc nie może być jednak zbyt ciężki, stąd wybór padł na Ziaję. Czy da radę? Recenzja na pewno się pojawi!



Peeling enzymatyczny Ziaja - jest to peeling do skóry wrażliwej, którą niestety ja posiadam. Nie mogę stosować żadnych peelingów ziarnistych, ani nic co podrażniałoby skórę. Moją ulubienicą w pielęgnacji zapewniającą ochronę przed zaczopowaniem gruczołów łojowych przez martwy naskórek oraz przed nie do końca zmytym makijażem jest szczotka do mycia twarzy Clarisonic Mia 2 o której pisałam tutaj. Teraz postaram się ją wspomóc jeszcze tym peelingiem.



Olejek Evree Slim do ciała - olejek ma za zadanie ujędrniać, wygładzać, odżywiać. Czego chcieć więcej? Mam nadzieję, że będę nim zachwycona tak samo jak produktem tej firmy do twarzy, o którym pisałam tutaj.

Btw. Macie już prezent dla mamy?


To koniec. Dotrwałyście? To dajcie znać, czy używałyście któregoś z nich i czy byłyście z nich zadowolone? Recenzję jakiego produktu najchętniej byście przeczytały?

20 komentarze:

must know

Jak biegać, żeby schudnąć? Jak jeść, żeby nie głodować?

15:43 Unknown 30 Comments

Dziś wpis z troszkę innej kategorii. Zbliża się lato, upalne dni, czyli sezon na plażę, krótkie sukienki, szorty i (o zgrozo) stroje kąpielowe. Wszystkie oczywiście chcemy wyglądać zdrowo i fit. Jak to zrobić, żeby się nie zarobić na śmierć i nie chodzić głodną? Oto kilka rad.


Pomimo tego, że studia czasami zawalają mnie pracą i wykańczają psychicznie, staram się regularnie dbać o swoje ciało. Co robię? Biegam - staram się robić to 3 razy w tygodniu. Na początku przyznaję, że było ciężko. Po każdym treningu byłam okropnie zmęczona, a zakwasy mnie dobijały - nie mogłam się ruszać przez następne 2 dni. Teraz natomiast robię to z przyjemnością.  Odkryłam, że po pierwsze jest to mega odstresowujące, po drugie nauczyłam się to robić tak, aby moje ciało korzystało z tego jak najwięcej, jak najmniejszym wysiłkiem. W związku z tym, że często widzę na różnych blogach wpisy ćwiczących dziewczyn o tym, że ich treningi nie działają postanowiłam podzielić się z Wami odrobiną wiedzy z zakresu fizjologii, która zdecydowanie ułatwi Wam dostosowanie odpowiedniego wysiłku i jadłospisu dla Was, tak aby nie była to droga przez mękę, ale przyjemność sama w sobie.

Oto kilka sposobów na odchudzanie/kształtowanie sylwetki wraz z moim komentarzem

1. Bieganie - ważne jest, aby robić to regularnie przynajmniej 3 razy w tygodniu (rzadziej po prostu nie ma sensu). Wiele osób zabierając się do biegania patrzy na przebyty dystans i czas, w którym to zrobiły. Błąd! Patrzcie na tętno! Większość z Was biegając chce przede wszystkim schudnąć. Efektywne spalanie tkanki tłuszczowej nie oznacza wcale forsownych ćwiczeń, potu lejącego się z nas strumieniami i biegania 10 km. Wręcz przeciwnie - biegać powinnyśmy dość wolno, niezbyt długo (gdyż bardzo obciąża kolana) i nie powinnyśmy być przy tym bardzo zmęczone. Biegając szybko, doprowadzamy do wykorzystania zapasu mięśniowego glikogenu (magazyn glukozy z którego nasz organizm czerpie łatwo i szybko dostępne źródło energii dla pracujących mięśni), a gdy już go wykończymy nasz organizm jest tak zmęczony, że nie biegniemy dalej. Wracamy do domu skrajnie wykończone, zdyszane, mokre i nie mamy siły na nic innego. Tymczasem, chcąc spalić tkankę tłuszczową powinnyśmy sprawić, aby nasz organizm sięgnął po jej zapasy! Jak to zrobić? Biegamy utrzymując 70 - 80% tętna maksymalnego. Tętno to wyliczamy odejmując od 220 nasz wiek, a następnie wyliczając z obliczonej wartości 70 - 80%. Jest to taka szybkość, przy której nie jesteśmy wcale BARDZO zmęczone, możemy swobodnie oddychać wdychając powietrze przez nos i wydychając je ustami, możemy (z lekką zadyszką) zamienić z kimś kilka słów. Dystans jaki powinnyśmy przebyć to około 5-6 km w swoim tempie (w moim przypadku, kiedy mam 26 lat, zajmuje mi to około 43-45 minut).

2. Ćwiczenia z Chodakowską - oczywiście ćwiczenia te świetnie kształtują sylwetkę, problem polega jednak na tym, że mało która z Nas jest w stanie przeżyć pełną serię tych ćwiczeń, szczególnie, jeśli jesteśmy początkujące. Na drugi dzień mamy zakwasy, utrzymujące się przez kilka dni, co powoduje przerwy w ćwiczeniu i dodatkowo zniechęca Nas do wysiłku. Nie wspominam już nawet o tym, że jej ćwiczenia BARDZO obciążają stawy i nie są wskazane dla osób, które mają z nimi jakiekolwiek problemy. Dodatkowo Ewa pomaga Nam kształtować piękne mięśnie, ale nie chudnąć! A co z tego, że będziemy mieć piękne mięśnie, skoro będą one ukryte pod tkanką tłuszczową? Jeśli chcecie kształtować piękne ciało, musicie połączyć ćwiczenia "na mięśnie", z ćwiczeniami spalającymi tkankę tłuszczową.

3. Dieta - tutaj słyszałam już tyle opinii, że szkoda mówić. Przede wszystkim, nie korzystamy z żadnej diety cud eliminującej jakiekolwiek składniki odżywcze! Żadna dieta prowadząca do całkowitego zaniechania spożywania tłuszczów, białek lub węglowodanów nie pomoże nam schudnąć, za to doprowadzić może do poważnych, negatywnych skutków zdrowotnych. Nasz organizm potrzebuje zarówno protein jak i lipidów i cukrów. Nie zapominajcie o tym! Powinnyśmy raczej zwrócić uwagę na to jakiej jakości są spożywane przez nas produkty. Kilka przykładów:


  • jedzcie chude mięso (kurczak, indyk), mało wieprzowiny czy wołowiny (od czasu do czasu, np raz - dwa razy w tygodniu)
  • pieczywo jasne zamieńcie na ciemne graham, makaron zwykły na pełnoziarnisty (oba produkty zawierają węglowodany, jednak te ciemne mają tzw. długowchłaniające się cukry, co sprowadza się do tego, że nasz organizm potrzebuje zużyć więcej energii, aby je spalić oraz dłużej nie odczuwamy po nich głodu)
  • nie spożywajcie zbyt dużej ilości owoców (oczywiście, niektóre z nich są nam potrzebne, jednak fruktoza w nich zawarta omija kontrolne momenty w szlakach spalania glukozy, czyli podstawowego źródła energii, co prowadzi do tego, że zostają one od razu zamienione na tkankę tłuszczową, jeśli nie zdołamy ich wykorzystać)
  • nie najadajcie się do pełna ( w sensie tak bardzo, że już nic więcej nie jesteście w stanie zmieścić - to rozpycha żołądek i sprawia, że następnym razem będziecie mogły zjeść jeszcze więcej)
  • ograniczcie spożywanie pustych cukrów, czyli krótkowchłaniających się. Są to produkty takie jak napoje gazowane, sztuczne soki, słodycze, chipsy, alkohol - zamieńcie je na wodę (duże ilości bo pobudza układ pokarmowy do pracy), świeże soki, orzeszki, suszone owoce.
  • nie spożywajcie cukru - zamiast tego słodźcie herbatę i kawę miodem
  • nie głódźcie się! to najgorsze co możecie zrobić, spowalniacie w ten sposób metabolizm i sprawiacie, że gdy cokolwiek zjecie organizm od razu przerabia to na tkankę tłuszczową bo boi się, że znów będzie głodować!
  • ograniczamy masło, tłuszcze zwierzęce (typu boczek, parówki, sery), majonez na rzecz ryb, białego serka (niskotłuszczowego), jogurtu naturalnego
4. Oszukiwanie - mam na myśli posiłki, których teoretycznie wiemy, że nie powinnyśmy spożywać, a jednak robimy to np. w nagrodę, usprawiedliwiając słowami "należy mi się". Otóż oczywiście - należy Wam się! W związku z tym na początku ustalcie jeden dzień w tygodniu, w którym możecie zjeść co chcecie. W ten sposób łatwiej będzie Wam wytrwać bez słodyczy, chipsów itd. Po miesiącu, ustalcie ten dzień co 2 tygodnie. Po jakimś czasie zobaczycie, że w ogóle tych produktów nie potrzebujecie, nie będziecie miały już na nie ochoty.

5. 5 posiłków dziennie - studiując wiem jakie to ciężkie wyzwanie, żeby zjeść 5 posiłków. Zamiast tego możemy w zupełności zaspokoić nasze zapotrzebowanie energetyczne jedząc 3 posiłki. Nie zapominajmy jednak, aby zjeść śniadanie (nie wychodźcie bez niego z domu, to spowalnia Wasze postępy w odchudzaniu), obiad (składający się z drugiego dania, bez zupy, zupa może być osobnym posiłkiem) oraz kolację (nie później niż 3 h przed snem i z zastrzeżeniem, że to powinien być najlżejszy posiłek. Dodatkowo w ciągu dnia możecie np. wypić soczek typu Kubuś, zjeść orzeszki (nie solone, bez żadnych sklepowych posypek), owoc. To w zupełności wystarczy do uzupełnienia Waszej diety!

6. Kremy/sera/olejki wyszczuplające - o nie dziewczyny, nie tędy droga. Jeśli myślicie, że wyszczuplicie się za pomocą kremu to sory, ale nie ma opcji. Te produkty oczywiście pomogą Wam z cellulitem, ujędrnią i nawilżą skórę, ale pod warunkiem, że robicie coś ze sobą oprócz tego. Efekty ćwiczeń i diety będą widoczne szybciej i będą na pewno bardziej spektakularne!

Na tym skończę, choć mam do powiedzenia znacznie więcej, ponieważ uważam, że tyle na start wystarczy. Dobrze, jeśli znajdziecie osobę, która razem z Wami podejmie wyzwanie pięknej sylwetki, ponieważ razem raźniej i łatwiej o wzajemną motywację. Dodam tylko, że powinnyście znaleźć taką aktywność fizyczną, która będzie dla Was przyjemnością. Nie musi to być bieganie, ponieważ może wolicie pływać? W ten sposób łatwiej Wam będzie wytrwać w aktywności fizycznej i znaleźć w tym wszystkim radość i niezbędną motywację.

P.S. Zmierzcie się pierwszego dnia ćwiczeń, w talii, na wysokości pępka oraz w udach oraz zrócie sobie zdjęcie w bieliźnie od frontu i od tyłu. Za miesiąc zróbcie to ponownie. Gdy zobaczycie ile ubyło i jak zmieniła się Wasza sylwetka, na pewno będzie to dla Was dodatkowa motywacja!



Wraz z Kamilą z bloga "W trampkach do celu" postanowiłam podjąć 30 dniowe wyzwanie




Po 30 dniach pojawi się oczywiście odpowiedni post podsumowujący efekty mojej pracy. Zapraszam wszystkie blogerki ( i nie tylko) do podjęcia wyzwania!



Która z Was dziewczyny podejmuje 30 dniowe wyzwanie? Jakie są Wasze ulubione aktywności fizyczne? Może macie jakieś rady na to jak wytrwać w swoich postanowieniach? Dajcie koniecznie znać!


30 komentarze:

makijaż

Lekki i świeży makijaż na wiosnę

14:34 Unknown 28 Comments



 Gdy tylko pojawią się pierwsze promienie wiosennego słońca, na ulicach możemy ujrzeć tysiące kolorowych makijaży. Ja nie jestem jednak wielbicielką wszystkich kolorów tęczy na powiekach. Moim zdaniem w sezonie wiosenno - letnim najlepiej sprawdzają się naturalne makijaże. Jak uzyskać taki naturalnie wyglądający, świeży, promienny i dziewczęcy makijaż? Zapraszam!

Główne skrzypce gra tutaj cera, która powinna być idealnie wypielęgnowana i nieskazitelna. Oczywiście mało która z nas może się taką pochwalić w związku z tym stawiam na lekko wyglądający, delikatnie kryjący podkład dla ujednolicenia faktury twarzy oraz kolorytu. Dodatkowo dbamy o to, aby nasze spojrzenie nie wyglądało na zmęczone czyli nakładamy korektor pod oczy - koniecznie rozświetlający - o to jaśniejszy od podkładu. Wewnętrzny kącik rozjaśnianiamy lekko połyskującym cieniem. Na policzki nakładamy dziewczęcy, świeżo wyglądający róż. To doda naszej buzi promiennego blasku. Na szczyt kości policzkowych odrobina rozświetlacza (możemy go użyć również do rozświetlenia wewnętrznego kącika oka - ja tak robię). Całość ma wyglądać dziewczęco, promiennie i lekko. Oto mój przepis na wiosenny makijaż!

Podstawą są tutaj dwa produkty
1. Róź Pot Rouge for Lips and Cheeks - gdy czytam blogi kosmetyczne spotykam się z dwoma rodzajami opinii na temat pot róży - jedni je kochają, inni nienawidzą. Ja należę do tej pierwszej kategorii. Uważam, że dzięki nim nawet osoby nie interesujące się jakoś specjalnie kosmetykami mogą uzyskać spójny makijaż. Usta i policzki pięknie wtedy ze sobą współgrają i nie trzeba męczyć się z doborem odpowiedniej szminki.
Mój: Pot Rouge for Lips and Cheeks z Bobbi Brown w kolorze Pale Pink 11

2. Eyeliner w pięknym niebieski kolorze - właściwie nada się tu każdy eyeliner w Waszym ulubionym kolorze. Ja ubóstwiam ten odcień niebieskiego, który mam i każdemu go polecam. Osobiście mam zielone oczy, ciężko dobrać mi odpowiedni kolor, w tym przypadku trafiłam idealnie. Na pewno będzie się on super spisywał również przy brązowych oczach.















Produkty użyte do wykonania makijażu to:

1. Korektor pod oczy Giorgio Armani High Precision Retouch
2. Podkład Kiko Milano Universal Fit w kolorze WB 15
3. Róż oraz szminka Pot Rouge Bobbi Brown w kolorze Pale Pink 11
4. Eyeliner Kiko Milano
5. Puder Guerlain Meteorites
6. Tusz Bobbi Brown Smokey Eye
7. Rozświetlacz Revlon



Zdjęcia makijażu przy różnych oświetleniach








Jak Wam się podoba makijaż? Jakie są Wasze ulubione kosmetyki na wiosnę?

28 komentarze:

makijaż,

Na jakie kosmetyki warto wydać więcej?

17:52 Unknown 20 Comments


Niedawno był szał na zakupy kosmetyczne w Rossmannie, z którego ja przyznam szczerze, nie bardzo skorzystałam, gdyż w sumie niczego nie potrzebuję. Przeglądając jednak haule zakupowe innych blogerek stwierdziłam, że niektórzy naprawdę nie mają umiaru i kupują mnóstwo rzeczy, których moim zdaniem w życiu nie zużyją - tu przykład: 5 bronzerów (serio? po co Ci tyle bronzerów? Za 10 lat byś tego nie zużyła). Z mojej perspektywy lepiej kupić sobie jeden porządny kosmetyk niż 5 tańszych, które później tylko walają Nam się po szafkach a i tak ich nie używamy bo: nie pasują Nam, mają zły kolor, niewygodnie się ich używa, nie pasują nam do codziennego makijażu itd... W związku z tym postanowiłam poruszyć dziś drażliwy temat...

...na co warto wydać pieniądze w kwestii kolorówki?


Podkład
To moim zdaniem absolutna podstawa każdego makijażu. Oczywiście fajnie jeśli traficie na swój ulubiony produkt w niskiej cenie, jednak jeśli macie nietypowy kolor skóry czy trudną w ujarzmieniu cerę to tutaj warto się wykosztować na coś z wyższej półki. Po pierwsze podkład to produkt, który nakładamy na twarz codziennie i trzymamy go na niej dobrych kilka/kilkanaście godzin, więc warto wybrać taki, który jest dobrej jakości i ma przyjazny skład, który pielęgnuje naszą skórę (odpłaci Nam się to w przyszłości). Po drugie z racji tego, że to podstawa makijażu powinien być idealnie dobrany pod względem koloru. Nasza buzia ma wyglądać świeżo, promiennie i zdrowo. Każdego dnia!

Moje typy
Skóra sucha: Kiko Cosmetics Universal Fit Hydrating, Lancome Tein Miracle,
Skóra mieszana: Estee Lauder Perfectionist, Bourjois Healthy Mix, Clinique Stay Matte. Diorskin Nude, podkłądy mieralne, Kanebo Lasting Velvet
Skóra tłusta/ wypryski: Vichy Dermablend, LRP Toleriane


Korektor
Zarówno w ten pod oczy jak i na wypryski należy moim zdaniem zainwestować. Skóra powiek jest bardzo cienka i delikatna, pamiętajmy, aby pod żadnym pozorem nie nakładać na nią podkładu (co niestety większość kobiet notorycznie robi). Moim zdaniem warto się tu wykosztować ponieważ, jeśli korektor wchodzi w zmarszczki pod oczami to wyglądamy staro i nieestetycznie. Dodatkowo skóra ta jest bardzo delikatna więc warto zainwestować w coś bardziej pielęgnującego. Korektor może Nam też świetnie posłużyć jako baza pod cienie więc czemu nie mieć 2 in 1? Jeśli chodzi o korektor na wypryski - tu warto szukać takiego, który fajnie stopi Nam się z podkładem i dodatkowo przykryje wszystko co trzeba, bez robienia widocznej maski na twarzy.

Moje typy
Korektor pod oczy: Giorgio Armani High Precision Retouch, Bourjois CC eye cream
Korektor na wypryski: MAC Pro Longwear oraz MAC studio finish

 

Tusz do rzęs
Wiem, że pewnie wiele z Was się ze mną nie zgodzi w tym aspekcie, jednak dla mnie (osoby, która ma wrażliwe oczy, skłonne do alergii, łzawienia i podrażnień) jest to zdecydowanie produkt, za który jestem skłonna zapłacić więcej. Po pierwsze dlatego, że drogeryjne, tanie tusze często mnie uczulają i oczy potrafią łzawić mi cały dzień, po drugie dlatego, że rzęsy po pomalowaniu tymi droższymi, ze składnikami pielęgnującymi są mięciutkie, mniej obciążone, mocniejsze i nie wypadają aż tak (przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń).

Moje typy (sprawdzone u mnie dla wrażliwych oczu, ale oczywiście jeśli nie macie z tym problemu spokojnie możecie wybrać coś tańszego)
Diorshow Iconic Overcurl, Clinique High Impact Volume Mascara, Estee Lauder Sumptuous Bold Volume


Puder
Jeśli macie problem ze świeceniem cery lub z tym, że podkład znika w ciągu dnia warto w tym miejscu zdecydowanie zainwestować w coś trwałego, o dobrze dobranym kolorze, pięknie wyglądającego na buzi. Tutaj łatwo jest zrobić sobie krzywdę, ponieważ puder ma wyglądać naturalnie, stapiać się z podkładem, ujednolicać kolor twarzy. Zwróćmy więc uwagę, aby kolor był dobrze dobrany. Jest to również kosmetyk, który nakładamy na buzię codziennie, na długi czas, więc zadbajmy, aby był dobrej jakości. Osobiście mam cerę suchą i w sumie nie potrzebuję pudru, ale nie da się ukryć, że róż czy bronzer lepiej się nakłada na puder, więc ja omiatam całą twarz jakąś tam delikatną warstwą. 

Moje typy
Puder sypki Kanebo (nada się absolutnie dla każdego, pięknie ujednolica kolor cery i nadaje świeżości, jest drogi, ale ma większą pojemność niż inne tego typu dlatego posłuży Nam bardzo długo, możecie się też Nim podzielić z przyjaciółką, mamą)
Puder sypki HD Inglot, Estee Lauder Double Wear (dla tych co notorycznie się świecą)


Paleta do makijażu
Dobra paleta do twarzy posłuży Nam na długi czas i nada się na każdą okazję. Nawet jeśli nie używacie cieni na co dzień to i tak na specjalne okazje się nada. Przy wyborze kierujcie się tym czy wszystkie lub przynajmniej zdecydowana większość cieni będzie przez Was używana. Warto też, moim zdaniem. zwrócić uwagę na palety, które zawierają więcej kosmetyków w jednym. To bardzo wygodna opcja w codziennym makijażu. Jest to również dobry wybór jeśli często wyjeżdżacie. Osobiście posiadam paletę z Estee Lauder (zakupioną na strefie bezcłowej), która zawiera róż, puder, 4 cienie oraz 4 pomadki. Na wyjazdy jest idealna - popatrzcie ile kosmetyków mam w jednym miejscu! Dodatkowo zabieram tylko tusz i podkład. 

Podsumowując, przy wyborze kosmetyków kierujcie się przede wszystkim tym dlaczego kupujecie nowe, czemu poprzednie Wam nie odpowiadały i szukajcie ideałów. Często słyszę opinie w stylu "mój tusz jest dobry ale czasem się osypuje" albo "jestem zadowolona z mojego podkładu, ale na co dzień jest trochę za ciężki". Moje pytanie brzmi - po co więc kupować takie produkty? Lepiej zainwestować tutaj w coś, co naprawdę Nam się sprawdzi. Ta zasada szczególnie tyczy się produktów, których używacie codziennie! Dobrze jest tutaj policzyć koszt zakupu danego kosmetyku dzieląc cenę przez ilość razy kiedy go użyjecie. Np. jeśli stosujecie podkład codziennie i zainwestujecie w taki, który kosztuje 100 zł, przy założeniu że wystarczy Wam na około 6 miesięcy to jego cena za dzień wynosi 0,55 gr. Moim zdaniem to nie jest dużo, biorąc pod uwagę fakt, że będzie wyglądać pięknie każdego dnia.

Pamiętajcie jednak, że niezależnie od tego wszystkiego co tu napisałam, więcej pieniędzy niż w kolorówkę powinnyśmy zainwestować w pielęgnacje. Tu naprawdę warto czytać składy, sprawdzać opinie i wydać trochę więcej. Na dobrze wypielęgnowanej skórze, nawet odrobina makijażu wygląda dobrze. Pamiętajcie, że skóra w przyszłości odpłaci Wam za to co będziecie na nią nakładać teraz - może to zrobić młodo wyglądająca skórą bez zmarszczek, a może też przebarwieniami, zmarszczkami i poszarzałą cerą.

Macie swoje typy w wymienionych przeze mnie kategoriach? A może znacie jakieś inne produkty makijażowe, w które warto więcej zainwestować? 

20 komentarze:

makijaż

Tusz do rzęs Bobbi Brown Smokey Eye - recenzja

09:48 Unknown 35 Comments

Marka Bobbi Brown słynie z dobrych kosmetyków. Jestem wielbicielką ich rozświetlaczy, róży, bronzerów. Mają świetne cienie, cudowny, żelowy eyeliner. Nie było w sumie kosmetyku z tej firmy z którego nie byłabym zadowolona. Postanowiłam więc wypróbować tusz Bobbi Brown Smokey Eye. Czy się u mnie sprawdził? Zapraszam!


Tusz zamówiłam razem z innymi miniaturami produktów Bobbi Brown w zestawie. Miałam w planie najpierw wypróbowanie innych maskar, jednak tej byłam tak ciekawa, że postanowiłam przesunąć ją na miejsce numer 1. Niestety okazało się, że to totalna porażka!


Dlaczego?

Dlatego, że skleja rzęsy, ciężko pomalować nią końcówki bo tam nie dociera! Dodatkowo wydaje mi się, że jest zbyt sucha - niby nie zostawia grudek, a jednak jest moim zdaniem taka "mało mokra". Po pomalowaniu nią rzęs, ujawniają się pajęcze nóżki, a bardzo nie lubię tego efektu. Dodatkowy minus to fakt, że odbija się na policzku w związku z tym dolne rzęsy tylko lekko nią muskam, a nie maluję tak jak zwykle całe. Dodam, że zwykle nakładam jedną warstwę tuszu, tutaj muszę nałożyć dwie. Końcówki maluję na samym początku, ponieważ wiem już, że później nic z tego nie będzie. Maskara nie podkręca rzęs i ma zbyt mało intensywną czerń jak na mój gust. Szczoteczka utrudnia też ich rozczesanie. Po zastosowaniu serum do rzęs, są one długie i potrzebuję maskary, która je wyczesze i poukłada. Tu nie ma co na to niestety liczyć.

Ok. Wyżaliłam się - teraz mogę ją trochę pochwalić. Pochwały niestety są tylko dwie. Piękne, klasyczne, czarne opakowanie. Szczoteczka taka jak lubię, dotrze do nawet małych rzęs w wewnętrznym kąciku oka, łatwo się nią manewruje. I tyle.


Jest to absolutnie najgorsza maskara jakiej kiedykolwiek używałam (mam na myśli również te tańsze, za 20 - 30 zł). Kończąc, powiem tylko, że większego kitu w tej półce cenowej już dawno nie spotkałam i jestem skłonna stwierdzić, że nawet tusz z Lovely za 5 zł mnie bardziej zadowolił niż to "cudo". Dobrze, że była w towarzystwie innych świetnych produktów, ponieważ gdybym wywaliła na nią 120 zł w regularnej cenie i w dodatku miała do zużycia pełnowymiarowe opakowanie zamiast tego małego to chyba bym się załamała. Z tym małym muszę się niestety jakoś przemęczyć, bo przecież nie będę wyrzucać. NIE POLECAM!

Oto efekt po pomalowaniu - widać sklejone rzęsy, pajęcze nóżki, każda rzęsa w inną stronę...






Od lat mam już w tej kategorii swojego ulubieńca, jednak (z głupoty oczywiście) zdarza mi się go czasem zdradzać z innymi "nowościami". Zwykle wychodzi jednak na to, że wracam grzecznie do Diorshow Iconic Overcurl z podkulonym ogonem. Więcej o niej można przeczytać tutaj.

A Wy dziewczyny macie swoich tuszowych ulubieńców? Dajcie znać - chętnie wypróbuję jakieś nowości!


35 komentarze: